niedziela, 7 października 2012

POCZĄTKI BYŁY WYMAGAJĄCE


27 lipca 2011

Zadzwoniłam, i już wiem, że była to dobra decyzja. Z moją nadwagą nie dam sobie rady sama, potrzebuję kogoś, kto mi pomoże, doradzi, nauczy i przede wszystkim w chwilach zwątpienia będzie mnie mobilizował. Decyduję się, będziemy razem z trenerem pracować nad gubieniem mojego tłuszczu ćwicząc 3 razy w tygodniu. Ustaliliśmy dietę, która różni się od tych, jakie stosowałam. Wcześniej jadłam rzadko i w małych ilościach, typowe głodzenie się. Teraz okazuje się, że mogę jeść normalnie, nawet do 6 posiłków dziennie, łącząc  białko, węglowodany, tłuszcze i warzywa. Jestem zdziwiona, ale podoba mi się to, nareszcie nie będę głodna na diecie. Żeby jeść regularnie, co 3 godziny, ustawiam komórkę, planuję wcześniej posiłki, gotuję i przechowuję w pojemnikach, wychodząc do pracy zabieram pojemniki ze sobą. Cały czas spokojnie i konsekwentnie dyscyplina. Czasem jest to trochę uciążliwe, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. No i są jeszcze treningi. Idąc na pierwsze zajęcia bardzo się zestresowałam, wszystko, co obce i nieznane budziło we mnie lęk i przerażenie. Nie jest łatwe i przyjemne dla dojrzałej kobiety z nadwagą i kompleksami stanąć twarzą w twarz z płaskimi brzuszkami na siłowni. Ale cóż, chęć schudnięcia jest silniejsza, ja też mogę mieć płaski brzuch, ale samo się nie zrobi. Ćwiczenia staram się wykonywać dokładnie, w niektórych sadełko przeszkadza, ale co tam, działam dalej do przodu. Pot leje się po plecach, i dobrze, bo żeby spalić tkankę tłuszczową  musi się lać, zaprzyjaźniam się z moją siłownią, bo mam cel, do którego będę dążyć małymi kroczkami. Na razie jestem nastawiona pozytywnie i pełna euforii, po treningu dostaje skrzydeł i dobrze się czuję. Choć zastałe mięśnie bolą, trening sprawia mi przyjemność. Czy tak będzie zawsze? Wiem, że będą wzloty i upadki, czy wytrwam?

Jola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

podziel się z nami Twoimi spostrzeżeniami...